Jak co roku - 1 czerwca Australia deklaruje początek zimy.
W tym roku potraktowałem tę deklarację zbyt poważnie i przeziębiłem się.
Kilka tygodni temu poddałem się licznym szczepieniom - Covid, zapalenie płuc, grypa - tak że nie mogę już oczekiwać istotnej pomocy od służby zdrowia, pozostaje kichanie i kaszel w samotności.
Na dzisiejsze zakupy założyłem maseczkę, mimo to mnie rozpoznali - to chyba dobry znak.
Zastanawiam się w jaki sposób złapałem to paskudztwo...
Podejrzenie pada na prelekcję, którą prowadziłem tydzień temu.
Brak towarzystwa i okazji do ciekawych rozmów sprowokował mnie do ataku - to ja będę mówił a wy słuchajcie!
Pierwszy atak skierowałem na Jewish Age-Care - żydowskie domy opieki nad osobami starszymi.
Pierwsze wrażenia były obiecujące - bardzo wysoki standard opieki, miłe osoby które weryfikowały moje dane personalne (w obecnych czasach to nie jest bagatela).
Słuchacze a raczej słuchaczki też byli bardzo sympatyczni, ale jednak... pamięć już nie ta.
Moje prelekcje obfitują w detale historyczne i zmiany okoliczności i po 20 minutach czułem, że gubię słuchaczy.
Zrobiłem sobie kilka miesięcy przerwy, ale jednak rozglądałem się za kolejną ofiarą.
Znalazłem, znajomy działa w stowarzyszeniu mężczyzn-katolików i wspomniał, że osoba, która miała prowadzić prelekcję na kolejnym spotkaniu rozchorowała się.
A ja wtedy jeszcze się nie rozchorowałem więc równanie było proste.
Tematem prelekcji była Joice Nankivell-Loch - australijska kobieta-bohater..
Ku mojemu zaskoczeniu słuchacze... słuchali uważnie i nawet zadali kilka sensownych pytań.
Z drugiej strony... podczas powrotu do domu poczułem bardzo duże znużenie i bóle w kręgosłupie.
Zdałem sobie sprawę, że prowadziłem tę prelekcję w jakimś transie, nie zwracałem uwagi czy stoję czy siedzę i czy zachowuję właściwą pozycję.
Do tego dochodzi zaangażowanie emocjonalne.
Na dodatek podczas prelekcji korzystałem z mikrofonu i zalecono mi żebym trzymał go tuż przy ustach - a zatem nie obyło się bez dotknięcia mikrofonu ustami, a tam pewnie... pies go lizał.
No i mam jak mam... liczę, że do niedzieli przejdzie a w międzyczasie poszedłem za ciosem - zaproponowałem przeprowadzenie tej prelekcji w dwóch dość ekskluzywnych szkołach dla dziewcząt.
Bibliografia:
Wikipedia - KLIK.
Moje wpisy blogowe na temat Joice N-L - KLIK i KLIK
Pewnie stres i zarazki z mikrofonu, a może i wśród słuchaczy ktoś zarazki rozdawał. Ale satysfakcja jest, skoro słuchali z uwagą i nawet pytania padły!
ReplyDeleteZdrowia i kolejnych udanych prelekcji!
Dziękuję za życzenia, bardzo się przydadzą.
DeleteOd lat stosuję tradycyjne metody na przeziębienie, kaszel itp. i jakoś przechodzi, jak do tej pory. Zimy nienawidzę i w odróżnieniu od innych oczekuję dalszego ocieplenia klimatu, ale oficjalnie nie przyznam się do takiej herezji. Od dziecka marzłem i myślałem nawet o przeprowadzce w cieplejsze strony. Chociażby na okres zimowy, ale pasja zawodowa-rybactwo była silniejsza niż mrozy. Ostatnia moja prezentacja miała miejsce dobrych parę lat temu i dotyczyła bezprizornych, ale jak moderator spytał kim byli, to się zniechęciłem i od tamtej pory rzekłem -basta.
ReplyDeletegaśnicowy
Ja lubiłem zimę póki uprawiałem narciarstwo, ale jak przestałem, to stwierdziłem, że zima nie ma sensu.
DeleteZ tego co slysze, nie tylko od Ciebie-chorujacego, to te wszystkie szczepienia przewaznie zawodza.
ReplyDeleteZycze powrotu do zdrowia.
Szczepienia... jednak nie złapałem Covidu, grypy ani zapalenia płuc i tym trzeba się zadowolić.
DeleteDziękuję za życzenia.
Rozbawiłeś mnie tym opisem. W maseczce i .... niespodzianka. No cóż Lechu w maseczce czy bez jesteś rozpoznawalny:)))
ReplyDeleteTo jest istotna wskazówka na wypadek jakbym chciał rabować bank w masce.
ReplyDeleteWitaj już czerwcowo
ReplyDeleteNiestety wirusa można łatwo złapać.
Najważniejsze, że mimo maseczki jesteś rozpoznawalny...
Przeczytałam z przyjemnością i czekam na kolejne historie
Pozdrawiam zapachem jaśminu i zdrowia życzę
Dziękuję za odwiedziny.
DeleteZapach jaśminu - tego mi właśnie potrzeba.
Pozdrawiam.